- Opublikowany na stronach internetowych Sejmu projekt nowej ustawy o sądzie najwyższym jest czymś absolutnie niespotykanym w realiach, nie tylko europejskich. Osobiście nie znam żadnego przypadku, w którym cywilizowane, normalne państwa, decydowałyby się na całkowitą zmianę składu Sądu Najwyższego i to bez żadnego racjonalnego i merytorycznego powodu. To jest coś, co zbliża Polskę do republik bananowych i oddala od Unii Europejskiej - tak poselski projekt ustawy o Sądzie Najwyższym komentuje prof. Jacek Skrzydło.
Nowelizacja zakłada, że po wejściu w życie ustawy, sędziowie Sądu Najwyższego przechodzą w stan spoczynku, z wyjątkiem sędziów wskazanych przez Ministra Sprawiedliwości. Minister wskaże również sędziego, który będzie wykonywał zadania i kompetencje I Prezesa Sądu Najwyższego, jeśli prezes zostanie przeniesiony w stan spoczynku. Projekt zakłada także przeniesienie w stan spoczynku sędziów, którzy osiągną 65. rok życia. I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf w listopadzie kończy 65 lat.
- Jeżeli odrzucić całą otoczkę ideologiczną i wczytać się w przepisy projektowanej ustawy o Sądzie Najwyższym, nie znajdziemy tam ani jednego przepisu, ani jednego rozwiązania, które ma przyczyniać się do poprawy sprawności orzeczniczej Sądu Najwyższego. Wręcz przeciwnie. W tej chwili w Sądzie Najwyższym jest około 100 Sędziów - nowelizacja zakłada, że będzie ich dwa razy mniej - wyjaśnia prof. Jacek Skrzydło.
W Sądzie Najwyższym wyodrębnione zostaną także trzy nowe Izby - Prawa Prywatnego, Prawa Publicznego i Dyscyplinarna. To minister sprawiedliwości przyporządkuje sędziów do konkretnych izb. Projekt zakłada też wprowadzenie szeregu zmian w zakresie odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów SN.
- Zgłoszona ustawa jest tak oczywiście niekonstytucyjna, że w zasadzie próba obrony jej konstytucyjności kompromituje każdego doświadczonego prawnika. W dyskusji, zamiast argumentów prawnych mamy kastet i maczetę - dodaje prof. Jacek Skrzydło.
Jeżeli ustawa wejdzie w życie, jak wygląda przyszłość Sądu Najwyższego?
- Obawiam się, że skutki długofalowe mogą być bardzo niekorzystne, przede wszystkim dlatego, że Sąd Najwyższy został wyposażony w pewne funkcje - ja to określiłem mianem funkcji hamulcowych. Po pierwsze sprawuje nadzór judykacyjny nad działalnością orzeczniczą innych Sądów. Po drugie, co chyba najważniejsze, sprawdza i weryfikuje ważność wyborów, zarówno parlamentarnych, jak i europejskich i prezydenckich. Jeżeli Sąd Najwyższy przestanie być Sądem, a stanie się kolejną przybudówką partii politycznej, wiadomo będzie, że żadnej kontroli merytorycznej wyborów wtedy nie będzie, bo osoby, które zostaną skierowane do Sądu Najwyższego z ramienia partii politycznej nie będą tam wysłane, żeby wykonywać wymiar sprawiedliwości, tylko żeby wykonywać polecenia Ministra Sprawiedliwości - mówi prof. Jacek Skrzydło.
Zachęcamy do zapoznania się z innymi komentarzami ekspertów Uniwersytetu Łódzkiego na kanale naszej uczelni na portalu Youtube.com.